poniedziałek, 15 lipiec 2019

"Trafiłem do magicznej krainy" - Mazury oczami brytyjskiego dziennikarza

 "Prawdziwe okno na świat natury. Raj dla rowerzystów i wielbicieli sportów wodnych" - napisał na łamach "The Gurdian" - Dixe Wills, który na Mazurach spędził aktywny urlop. Brytyjczyk zwiedził m.in. Olsztyn, Węgorzewo i Ryn. "Polska to była dla mnie czarna magia" - przyznał podczas rozmowy z WP.

Urszula Abucewicz, WP: Byłeś już wcześniej w Polsce? Co wcześniej wiedziałeś o naszym kraju zanim tutaj przyjechałeś?

Dixe Wills, dziennikarz współpracujący z The Guardian: Nie, to była moja pierwsza wizyta. Oczywiście słyszałem o Solidarności i Janie Pawle II. Mam też przyjaciółkę Polkę, która mieszka w Anglii i od czasu do czasu opowiadała mi co nieco o swoim kraju. Najczęściej o Warszawie, bo stąd pochodzi.Prawdę powiedziawszy Polska to była dla mnie czarna magia. O Krainie Wielkich Jezior, czyli Mazurach wcześniej nie słyszałem.Przyjechałem więc tutaj niewiele wiedząc o waszym kraju, co przyznam wprowadziło mnie w zakłopotanie, ponieważ piszę o podróżach, jestem dziennikarzem turystycznym i powinienem wiedzieć więcej na temat Europy. W swoim artykule napisałeś lirycznie i poetycko o Mazurach, że jest to portal do zagubionego świata.

Poczułem się w tym miejscu po prostu magicznie. Lirycznie i poetycko. Podczas spływu kajakowego płynęliśmy z jednego jeziora do drugiego, które łączyły niewielkie rzeczki. Do tego mijaliśmy przepiękne lasy. To mnie zainspirowało do tego, żeby w ten sposób właśnie napisać o Mazurach, jako omagicznej krainie. 

Przyjeżdżałem tu z myślą, że jest to kraj rolniczy, a to co zobaczyłem, kompletnie mnie zaskoczyło. Nie sądziłem, że znajdę tu tak piękne miejsce – krainę jezior i lasów. To była prawdziwa niespodzianka.

Jak myślisz, czy Brytyjczycy będą przyjeżdżać do Polski?

Mam nadzieję. Moja praca polega na odkrywaniu nieznanych miejsc, opisywaniu ich i co za tym idzie - informowaniu o nich i edukowaniu innych. Jeśli więc ja, człowiek, który odwiedził ok. 40-50 krajów na całym świecie, wcześniej nic nie słyszał o Warmii i Mazurach, to znaczy, że inni ludzie z Anglii również nie mieli pojęcia o ich istnieniu. A przecież powinienem, z racji wykonywanego zawodu, znać różne miejsca…

Gdy tylko Brytyjczycy dowiedzą się, że istnieje takie niezwykłe miejsce, będą tu przyjeżdżać i jak ja się nim zachwycą.

Tym bardziej, że ceny wynajęcia kajaku, miejsc noclegowych w hotelach czy jedzenia, są naprawdę bardzo rozsądne. Kiedy znalazłem się tutaj – poczułem się trochę jak w zachodniej Szwecji – jeśli chodzi o jeziora, rzeki, lasy i krajobraz. Polska kryje podobne atrakcje, jak w tym skandynawskim kraju, ale za znacznie niższą cenę. A to jest ważny aspekt dla Brytyjczyków, biorąc pod uwagę trudną sytuację w kraju i Brexit oczywiście. Myślę więc, że Polska pod tym względem może stać się dla nich atrakcyjna.

Mój artykuł ukazał się w "The Guardian". To drugi najpopularniejszy anglojęzyczny portal internetowy, czytany nie tylko w Wielkiej Brytanii, ale na całym świecie. Najwięcej czytelników jest Brytyjczykami, ale oczekuję, że przeczytają go również Amerykanie, Australijczycy i mieszkańcy Nowej Zelandii, a także zachodniej i północnej Europy. Myślę więc, że coraz więcej ludzi otworzy się na państwo z Krainą Tysiąca Jezior.

Bardziej znane są Niemcy, a przecież to wasz sąsiad. Mam nadzieję, że osoby, które przeczytają mój artykuł, nie tylko z Anglii, ale również z innych krajów, pomyślą: "Tam musi być wspaniale. Tak. Pojadę do Polski".

W swoim artykule piszesz, że zarówno ty, jak i twój towarzysz, byliście oczarowani Mazurami. Czy nie jest tak, że my, Polacy, nie doceniamy naszego kraju?

Pewnie coś w tym jest.To było dla mnie uderzające. Kiedy przyjechałem na Warmię i Mazury, rozmawiałem z wieloma ludźmi, którzy mówili, że po kilku latach pracy za granicą – wrócili w swoje rodzinne strony. Usłyszałem, że tu się urodzili i nie wyobrażają sobie życia gdzie indziej, biorąc pod uwagę urodę i zjawiskość tych terenów, ale też kontakt z naturą.Nie dziwię się. Olsztyn, Ryn, Węgorzewo czy Mamerki - wszystkie te miejscowości, które odwiedziłem, były przecudne. A do tego te wspaniałe jeziora, drzewa czy krajobraz. Jestem wręcz przekonany, że każdy kto odwiedzi te rejony, na pewno się zachwyci tym, co zobaczy.

Co smakowało ci najbardziej, jeśli chodzi o nasze jedzenie?

Jestem weganinem, więc moja dieta opiera się na owocach i warzywach. Najbardziej smakowały mi chrupiące placki ziemniaczane z sosem pomidorowym. 

Jakich słów nauczyłeś się podczas wizyty w moim kraju?

Oczywiście "dzień dobry" i "dziękuję" (śmiech). I jeszcze dwa. Jedno z nich to: "tak". Co było dla mnie nieco zdumiewającym doświadczeniem, ponieważ w Skandynawii to słowo znaczy "dziękuję". I to było dla mnie trochę zaskakujące. Potwierdzam coś, zgadzam się na coś, dziękując (śmiech).

I jeszcze jedno. "Nie" (mówi mocno przeciągając "e"). To moje ulubione. Brzmi tak, jakby znudzony nastolatek wyrażał swoją dezaprobatę. Tak, język polski jest bardzo daleki od angielskiego. Na moje wytłumaczenie dodam, że byłem w Polsce tylko dwa i pół dnia.

Jakie wrażenie wywarli na tobie moi rodacy?

Jesteście bardzo przyjaźni, otwarci, uprzejmi. Byłem zdumiony, że tak dobrze Polacy mówią po angielsku. Przyjechałem pociągiem z Londynu przez Berlin. Miałem przesiadkę w Poznaniu. I miałem wrażenie, że czasem w sklepach Polacy mówili lepiej po angielsku od Brytyjczyków.

A co z pociągami? Nie było opóźnień?

Miałem tylko jedną przesiadkę w Poznaniu i stamtąd jechałem do Olsztyna. I wszystko było w porządku, ludzie byli bardzo mili, pociąg przyjechał o czasie. Mogłem oglądać widoki przez okno i podziwiać krajobraz. Podróżuję bardzo często koleją w wielu krajach. I jeśli pociąg się spóźni, to nie jest to koniec świata. Jestem cierpliwym pasażem. A tym razem wszystko było bez zarzutu.

Czy wrócisz jeszcze do Polski?

Jeśli będzie taka możliwość, to oczywiście tak.

Dziękuję za pozytywny artykuł na temat mojego kraju. Przeczytałam go z dużą przyjemnością.

Wszystko, co napisałem w tym artykule jest prawdą. Nie robię Polsce żadnej przysługi. Opisałem tylko to, czego doświadczyłem na własnej skórze, a fakty są takie, że spędziłem w Polsce fantastyczny czas. To była ogromna przyjemność.

Dixe Wills przyjechał na Mazury na zaproszenie Polskiej Organizacji Turystycznej.

Tekst oryginalny autorstwa WP Turystyka. Zródło: https://turystyka.wp.pl/mazury-oczami-brytyjskiego-dziennikarza-trafilem-do-magicznej-krainy-6401763466315905a