Trwają rozmowy w sprawie medtody naliczania opłat za śmieci. Dziś prezentujemy Wam stawnowisko i odczucia organizatorów minionego protestu.
Na profilu Pani Joanny Zgódki, współorganizatorki ostatniego protestu przeciwko metodzie płatności za śmieci czytamy:
- Leszek napisał bardzo emocjonalny post w grupie SAMORZĄDNI EŁCZANIE. Nie do końca mam podobne odczucia. Po trzech dniach rozmów mimo wszystko mam wrażenie, że jest wola ponownego przedyskutowania sprawy śmieci na sesji Rady Miasta. Mnie przerażają jednak wyliczone kwoty - jeśli od osoby, to 24,50 (ze zniżkami za każdą kolejną osobę w rodzinie od czwartej wzwyż) oraz 8,34 od metra sześciennego wody przy rozliczeniu "od wody". Dla mnie to są stawki nieakceptowalne. System należy uszczelnić, znaleźć osoby uchylające się od opłat. Ale do tego tematu podchodzi się jak przysłowiowy pies do jeża, nie widzę tu dobrej woli urzędu, wymaga to pracy.
I znowu uczciwi zapłacą za nieuczciwych. Osobiście mam już dość tych rozmów, które mielą się w kółko i właściwie niczego nowego nie wnoszą. Od 1 lipca, jeśli Rada Miasta nie zmieni uchwały, będziemy płacić 58 zł od gospodarstwa, chyba, że ktoś się załapie na ulgę. A że ja się nie łapię, dofinansuję innych - i tych nieuczciwych, i duże rodziny.
Pracowałam uczciwie 36 lat, wychowałam i wykształciłam dwoje dzieci, SAMA, bez żadnych plusów, bez alimentów! Teraz będę ukarana za to, że się starałam i wypracowałam sobie nieco większą emeryturę niż ta, która uprawnia do ulgi (moja wina, mogłam nie pracować, żyć z pomocy społecznej), będę również ukarana za to, że mieszkam sama (może nie tak wyobrażałam swoje życie na stare lata, ale tak jest). No i jeszcze za to zapłacę frycowe, że wróciłam do Ełku. Mogłam nie wracać. To tyle.
Na profilu Pana Leszka czytamy:
- Mam za sobą dziś kolejny, już czwarty dzień tzw. konsultacji, a w moim mniemaniu – że to są negocjacje. Okazuje się, że to było błędne przekonanie. Kolejny dzień stracony. Ponownie tabelki, dyskusje, jak to ciężko na nas – ełczan pracują inni, a my chcemy niemożliwego. Tak naprawdę, to dziś do mnie dotarło, ze te dyskusje – to fikcja. Urzędnikom, radnym chodzi tu tylko o „grę na czas”, o wystudzenie emocji. Pokrzyczymy, trochę pohukamy – i wszystko „rozejdzie się po kościach”. Sekretarz miasta powiedział otwarcie – uchwałę wojewoda „przyklepał”, jest ogłoszona w Dzienniku Urzędowym Wojewody, więc o co „tu biega”. Zapłacimy po 58 zł od tzw. gospodarstwa. I czy to się nam podoba, czy nie – płacić trzeba. Twarde prawo – ale prawo…
Dziś przekonałem się, że straciłem tylko mnóstwo czasu. Radni, urzędnicy i pozostali tzw. partnerzy społeczni (co też jest dyskusyjne) przychodzą w ramach godzin urzędowania. Czas im zleci, dniówkę zapłacą – a jeszcze maja jakieś atrakcje. Robią – dosłownie – idiotów z innych. Na pierwsze spotkanie przyszli radni z różnych klubów. Na kolejne już nie przychodzili, również toczą jakąś grę. Powtórnie próbują zastawić sidła na tzw. Dobro Wspólne, lub wiedza to, co ja podejrzewałem, a teraz wiem. Radni „grupy trzymającej władzę” nie zmienią swojego zdania. Udało się im przeforsować to co chcieli, więc… I o co tu teraz toczyć walkę, skoro nawet już uchwała z końca maja została ogłoszona przez wojewodę w Dzienniku Urzędowym.
Dyskusja dzisiejsza była już naprawdę żenująca. Wrzutki, niby „wątpliwości”, „propozycje”, niby „kompromis” – i tak w koło. Przedstawiciel tzw. dużych rodzin raczej nie zabierał głosu, bo wie, że ma ogromną korzyść – obniżkę opłaty o blisko 100 złotych miesięcznie. Raz zabrał głos -= „o co ta kłótnia, jeżeli samotni starsi ludzie maja też obniżkę opłaty”… tak – miał na myśli, że jeżeli ta osoba, często stara i niedołężna pójdzie prosić po urzędach o „jałmużnę” . W efekcie się skończy tak, jak to bywa z dopłatą do czynszu – niby wszystko jest w porządku, ma „groszowe” dochody, ale… mieszka… i przecież metraż za duży.
Joanna Zgódka proponowała, że nam „pasuje” system „od wody”, ale liczony sprawiedliwie, dla każdego wyliczany indywidualnie. Urzędnicy… no może, ale 8,45 od m. sześć. zużytej wody, rozliczane od budynku z licznika głównego, następnie podzielony przez ilość mieszkań. Taka średnia, jak „w komunie”. Ciągle ma być, wg własnej urzędniczej interpretacji – drogo, ale też z niezwykłą łatwością policzenia i obciążeń mieszkańców. Bo to „szybkie, łatwe i przyjemne”.
Moja propozycja – poparta waszymi opiniami, również ankietą – była, że policzymy jednak wg. Systemu „starego” – czyli od osoby zamieszkałej. Warunek był taki, aby odszukać osoby niepłacące, na bieżąco to weryfikować. Uwzględniając te kwoty do zbilansowania jakie dają nam urzędnicy, uwzględniając ilość osób zgłoszonych w systemie, których jest co najmniej o 10.000 za mało do rozliczenia – przy proponowanej kwocie przez urzędników – 24,50 od osoby – wszystko niby „ma się bilansować”.
Urzędnicy, przy poparciu wielu dyskutantów twardo się upierają, aby w rodzinach wielodzietnych brać od osoby zaledwie 5 złotych, bo… i szereg argumentów: a to, że mniej śmieci wytwarzają, a to, że są ekologiczni… Argument koronny, że zapłacą nierzadko ponad 100 złotych za „swoje śmieci”. Tak, śmieci wytwarza każdy, im więcej osób w rodzinie, tym tych śmieci jest więcej. Każdy śmieci wytwarza, każdy ma zapłacić. Jeżeli nie zapłaci „za swoje”, to automatycznie zapłacą pozostali – dużo drożej, bo inaczej rozkłada się koszt jednostkowy z ogólnej wspólnej puli kosztów.
Wysoki koszt „za śmieci” od tzw. wielodzietnych może nokautować. Prawda. Jednak nie powinien służyć do tego, aby równocześnie ten ciężar zdejmować, nakładając go tym samym na pozostałych – rodziny z dwójka lub z jednym dzieckiem. Szczególnie też na tych, którzy mieszkają samotnie lub dwuosobowo, a takich gospodarstw jest ponad połowa. W większości są to starzy i schorowani ludzie, którzy swoje pieniądze wydają na leki, czynsz, prąd wodę… jedzenie to ostatnia potrzeba, na którą już nie maja pieniędzy. I jeszcze nasz samorząd próbuje ich ograbić ze złudzeń, że kiedykolwiek im się poprawi. Nie – muszą sponsorować innych, uprzywilejowanych społecznie.
Moja propozycja była taka, że płaca wszyscy równo i sprawiedliwe. Natomiast trzeba dać ludziom niezamożnym możliwość ubiegania się o pomoc materialną – wszystkim bez wyjątku, którzy wg ścisłych reguł się na taką pomoc zakwalifikują. Tu znów opór! Bo się należą przywileje – „mniej śmieci wytwarzamy”, „mamy kartę Dużej Rodziny” – i nam się „to po prostu należy”. Jednak nie było zbyt wielkiej presji, bo dało się odczuć, że „wszystko jest obgadane”. Zniżki dla „rodzin wieloosobowych” będą. Właściwie – już są bo 58 zł dla rodziny 7 osobowej, jest równoznaczne z odpłatnością jednej osoby – przypominam – najczęściej ułomnej i schorowanej starszej osoby. Bo… uchwała już jest i to jest dobra uchwała.
Próbowałem inaczej proponować, bo radni maja rzeczywiście zastosować ulgi w opłatach - możliwość nie obowiązek. Tylko… dlaczego stosuje się ją tylko wobec jednej grupy, jedna jest uprzywilejowana kosztem reszty. Dla mnie jest to nieuzasadniony i wymuszony sponsoring. Dlaczego nie daje się wsparcia osobom samotnym, źle sytuowanych, starszym i słabym społecznie? A to dlatego, że wy nie zaprotestujecie, nie będziecie się domagać sprawiedliwości. Nawet – jeżeli była próba protestu, to co.? Prezydent miasta opisał to jako spotkanie… Czyli, przyszliśmy się nieco przewietrzyliśmy, mieliśmy atrakcję. Było spotkanie – jakoś nikt nam nie dał kawy, ciasteczek, nie było występów i potańcówki. Jesteście też słabi jako grupa, nie potraficie wyjść razem – zbiorowo, pokazać swojej siły. Też sprawczej... że to wy głosujecie, wybieracie – prezydent, radni są z waszej woli, wam powinni służyć, a przede wszystkim pomagać.
Radni i cały samorząd uwikłany jest w stałe gry i intrygi, nie służy wyborcom. W sprawie opłat za śmieci też toczyła się gra. Tzw. opozycyjni uwierzyli, że unikając głosowania w tej sprawie „wsadzą na minę” radnych Dobra Wspólnego, ze po tym zacznie się typowy rejwach… I tu się nie przeliczyli, bunt wybuchł – widać, że nie był ogromny, wliczono go w tzw. koszty społeczne. Teraz próbuje się go wyciszyć, ja tu jestem m.in. wykorzystywany instrumentalnie. Radni i urzędnicy samorządowi krok po kroku teraz starają się niby to coś „negocjować”, coś „proponować”, a tak naprawdę – już nic się nie dzieje. Czekaja na 1 lipca br., kiedy te nowe – ogromnie podwyższone i niesprawiedliwe – stawki zaczną obowiązywać. Bądźmy gotowi – od 1 lipca 2020 r. mamy stawki za śmieci 58 zł. od tzw. gospodarstwa domowego - i to jak będziemy śmieci sortować. Niebawem może się okazać, że płacimy po 116 zł.. Dlaczego?
Po pierwsze, że tak wygodniej jest urzędnikom wyliczać i obciążać – czyli „karać ludzi za starość”. Po drugie – i to ma znaczenie zasadnicze – nadal toczy się gra radnych pomiędzy „grupą trzymającą władzę” (Dobro Wspólne), a resztą „pretendentami do rządzenia”, czyli pozostałymi. Mniej więcej jest to układ sił „pół na pół”. Toczy się właśnie „druga runda rozgrywek”. Radni z grupy „pozostali” na pierwsze spotkanie przyszli. Teraz, gdy już wiedzą, ze radnym „Dobra Wspólnego” cały ten manewr z uchwałą jednak wyszedł – ludzie trochę „po protestowali”, ale wojewoda uchwałę opublikował – to musieli uznać swoją porażkę. Miał być sukces, celowo tak głosowali, aby „grupę rządzącą” wprowadzić w pułapkę, potem społeczeństwo miało ich „obrzucić błotem”. I pewnie trik by się udał, ale wojewoda pospiesznie „uchwałę przyklepał”. „Bunt społeczny” okazał się zbyt słaby i jednak nieprzekonywujący, nawet dyskusja na założonej przeze mnie grupie jest „niemrawa”, członków i dyskutantów nie ma wcale tak wiele. Przegraliśmy… i radni z tzw. „opozycji”, którym „rządzący „utarli nosa”, ale i my – ełczanie, których zwyczajnie „rozrobiono” i wykorzystano w tych grach.
Cóż, ja nie będę już chodził na te spotkania, zwyczajnie – szkoda mi czasu, bo wiem jaki jest cel i jaki skutek ma to osiągnąć. My z Joanną Zgódką też zostaliśmy perfidnie wykorzystani, mieliśmy być tzw. „twarzą społeczną”. Mamy niejako zalegalizować to, co samorząd z nami – ełczanami – zrobił. Mamy legalizować społecznie nową uchwałę, przypominam – 58 zł „od gospodarstwa”... może wkrótce 116 zł, patrząc na nasze śmietniki i kontenery. Radni decydują, uchwalają – jak się okazuje – zawsze to, co im pasuje. Myślę, że nie podejmą się zmiany, nie będą uchwalać kolejnej uchwały w sprawie opłat za śmieci. Udało się przegłosować, przepchnąć przez Wojewodę, ogłosić. Jest! Być może nawet dlatego, że znów będzie zamieszanie, a radni „opozycji” będą się starali „odegrać”. Nawet jeżeli będzie próba jakiejś zmiany w tym prawie, to znów będzie tak, że „my chcieliśmy, ale to ta druga strona nam przeszkodziła". A ja wiem jedno, prezydent Tomasz Andrukiewicz już po proteście w publicznym wystąpieniu powiedział, że „może ta uchwała jest zła, ale spróbujmy wspólnie wg tego prawa…” no liczyć, obciążać. „Na próbę”. Czyli co, już wtedy było jasne, że jakiekolwiek nasze rozmowy są zbędne. Jest „jak jest” i „tak będzie”.
Czy wy się na to godzicie? Czy trzeba nam przygotowywać kolejny protest? Czy wreszcie ktoś nas wysłucha? Proszę o wyrażanie swojego zdania. Proszę też, abyśmy się mocniej organizowali, szukali różnych sposobów na większe zaangażowanie, tak abyśmy pokazali, że nie jesteśmy tylko „grupką niezadowolonych”, ale „tysiącami wściekłych”. Jak tego dokonać? Bo tylko siłą wspólnoty - razem, tłumnie - możemy coś zmienić. Wiemy jak jest naprawdę… czy znów trochę „pokrzyczymy”, „ponarzekamy”, może niektórzy popiszą wulgarne posty. I na tym będzie koniec? Włada nas „rozgrywa” od lat, bo wiedzą, że jesteśmy mało aktywni społecznie, mało zaangażowani. Wielu myśli – „to mnie nie dotyczy”, inni – „nie warto, bo będzie jak ma być”. No i tak jest…