piątek, 18 sierpień 2023

Oszukani uczestnicy wycieczki do Egiptu - stanowisko dyrektorki Anny Sierotko

Fot. Ilustracyjne Fot. Ilustracyjne

O stanowisko w sprawie feralnej – niedoszłej wycieczki do Egiptu, w której podczas organizacji oszukani zostali pracownicy Przedszkola nr 1 Ekoludki w Ełku wraz ze swoimi rodzinami zapytaliśmy dyrektor przedszkola Annę Sierotko.

— Byłam uczestnikiem tej wycieczki - tak jak pozostali. W tym momencie mówimy o nieszczęściu ludzi, którzy zostali oszukani, tak jak ja. To często osoby, których zarobki nie są wysokie, dla mnie ta sytuacja to szok i niedowierzanie – mówiła w rozmowie z nami Anna Sierotko szefowa ełckiej placówki.

DDE:  Stanowiska biura Selment na razie nie znamy, ponieważ nie ma kontaktu z właścicielką, a co na to organizator ?

AS: Organizatorem wycieczki była ITAKA...

DDE:Proszę opowiedzieć nam co wydarzyło się w środę 16 sierpnia, jaki był przebieg wydarzeń w dniu na który społeczność przedszkola czekała połowę wakacji – w dniu wycieczki marzeń.

AS: O Godzinie 5:30 rano, w dniu wyjazdu zadzwoniła do mnie Pani Magdalena Łach, właścicielka biura Selment w którym zakupiliśmy wycieczkę. Poinformowała, że autokar o 5:50 podstawiony będzie przy  „'Biedronce” jednocześnie zapytała czy może być nieobecna w autokarze, skarżyła się na objawy chorobowe takie jak biegunka czy wymioty, mając podejrzenie choroby zakaźnej. Poinformowała mnie jednocześnie, że dokumenty związane z lotem czekają na lotnisku.

DDE: I to nie wzbudziło Pani niepokoju ?

Nie wzbudziło to mojego niepokoju ponieważ w czerwcu – prywatnie – korzystałam z oferty biura Selment – wykupując wycieczkę do Turcji, wycieczka przebiegła bezproblemowo, a procedura przekazania dokumentów była identyczna – czekały na mnie na lotnisku.

DDE: Wróćmy więc na warszawskie lotnisko. Jesteście na miejscu, normalna procedura to odprawa jeśli nie została dokonana w formie online…

AS: Tak, do okienka podeszły pierwsze osoby, aby odprawić się przed lotem. Nie było ich na liście pasażerów lotu do Egiptu. Każdy kolejny uczestnik i uczestniczka usłyszeli to samo…

Poszliśmy do biura ITAKI – tam też nie było nas na liście…

Zaczęłam dzwonić do pani Magdaleny Łach. Nie odbierała mimo wielokrotnych połączeń - telefon był aktywny. Kolejne próby też nie przyniosły rozwiązania. Chwilę po tym zamknięto okienko odpraw, a wraz z nim naszą nadzieję na lot.

Jedna z uczestniczek wycieczki zadzwoniła do męża w Ełku, który osobiście udał się do biura, zastał tam przerażoną pracownicę – panią Natalię, która nie miała pojęcia co się dzieje…Właścicielki nie było.

DDEW opinii publicznej krążą komentarze, zarzucające pani uśpioną czujność…

AS: Od lat korzystałam z ofert tego biura, tak jak wspomniałam niedawno byłam za jego pośrednictwem na prywatnej wycieczce w Turcji - wszystko było w porządku. Inne organizacje też korzystały z oferty biura, chociażby ZNP, który w czerwcu był w Bawarii. Podobnie moje koleżanki, dwie panie dyrektorki innych ełckich placówek oświatowych...

Nic, naprawdę nic nie wskazywało na tak smutny przebieg wydarzeń…

DDE: Kolejny zarzut komentujących...dopiero na drugi dzień zgłosiła Pani sprawę na policję. To prawda? Dlaczego nie od razu?

AS: Wiedziałam, że pracownicy zgłaszają się na policję na bieżąco, ja byłam tym bardzo zmęczona, starałam się trzymać emocje na wodzy i bardzo liczyłam do samego końca, że uda się coś wyjaśnić. Nie miałam przy sobie stosownych dokumentów, które by potwierdziły moją wersję organizacji przez Biuro Usług Turystycznych Selment między innymi wydruki z poczty Wnioski pracowników o dofinansowanie z Funduszu Socjalnego na podstawie których komisja przyznała dofinansowanie uczestnikom, czy też Umów które zawierali pracownicy z agentem czyli BUT Selmet współpracującym z touroperatorem Nowa Itaka. Na drugi dzień z samego rana zadzwoniłam do komendanta, zostałam umówiona z policjantem, który podjął stosowne czynności, złożyłam zeznania na komendzie, do których dołączyłam dokumenty.

DDE: Pada również zarzut, że powstrzymywała Pani pracowników przed powiadomieniem mediów ?

AS: Chciałam, żeby wyszła prawda, a nie sensacja…

DDECzy prawdą jest, że nie posiada pani stosownych dokumentów potwierdzających legalność wycieczki, jak również na dopełnienie procedur po stronie uczestników?

ASAbsolutnie nie. Z naszej strony wszystkie formalności zostały dopełnione, dołożyliśmy wszelkich starań by zadbać o właściwy, bezpieczny przebieg podróży. Na wydarzenia, które zaszły nie mieliśmy kompletnie wpływu, to mogło spotkać każdego i z tego co udało mi się ustalić nie będziemy jedynymi poszkodowanymi – niestety.

Osobiście korespondowałam z prezesem zarządu ITAKI, próbowałam zorganizować nieodpłatną wycieczkę fakultatywną, z racji sytuacji po pandemicznej i trudnej sytuacji biur turystycznych dostałam odpowiedź odmowną….Wycieczka była jednak dofinansowana z funduszu socjalnego.

Na wszystko posiadam stosowne dokumenty, które przedłożyłam również na policji.

Nie jest również prawdą brak stosownych umów, każdy uczestnik wycieczki umowy podpisywał indywidualnie. Każdy też otrzymał dowód opłaty, co jest w stosownej ewidencji – niezbędnej zresztą do realizacji takiej wycieczki.

Uczestnicy pisali wnioski do komisji socjalnej, podstawą ulgi była dochodowość rodziny, ale każdy musiał złożyć taki wniosek. Pod wnioskiem widnieją załączone dowody wpłaty. Komisja opiniowała kwotę dofinansowania.

Selment wystawił fakturę…

Na umowach jest wszystko – kiedy wylot, kiedy powrót …

Posiadam komplet umów wraz z załączonymi dowodami wpłat…Nic w dokumentach nie zaniedbałam.

DDE: Jak na etapie organizacyjnym współpracowało się z biurem? Nie było żadnych znaków, które budziły niepokój?

AS:Absolutnie nie. Pani Magda była nawet u nas w przedszkolu, zorganizowaliśmy specjalne spotkanie dla uczestników, każdy mógł zadawać pytania, osoby, które w biurze nie podpisały umów mogły to zrobić w przedszkolu...Wszystko było jak zawsze – poprawnie, procedura ta sama.

DDE: Jakie kroki podjęła Pani jeszcze ?

Wczoraj kilka razy byłam pod biurem, było zamknięte. Podjęłam też interwencję u Rzecznika Praw Konsumenta. Sprawa na pewno trafi do prokuratury.

DDE: Z lotniska wróciliście do domów? Każdy na swoją rękę?

AS: Z Wyszkowa zawrócił po nas kierowca – dzwoniłam do niego, opowiedziałam sytuację, zrobiło się mu nas szkoda. W wycieczce brały udział także dzieci, tym większy był smutek i rozczarowanie...jestem mu niezmiernie wdzięczna za ten gest, nie musiał tego robić. Sam stał się ofiarą sytuacji, on również rano odebrał telefon od Magdaleny Łach, w którym informowała, że nie stawi się w autokarze z racji choroby…

Został oszukany tak ja my...I myślę, że każdy z nas dałby się nabrać…

DDE: Czego Pani oczekuje dziś?

AS: Poniesienia konsekwencji przez biuro i zwrotu pieniędzy osobom, które stały się niewinnymi ofiarami...

DDE: Dziękuję za rozmowę

AS: Bardzo dziękuję