środa, 29 styczeń 2020

Nowe wieści w sprawie zaginionego Tajlandii ełczanina

Fot. Monika Tyszkiewicz Fot. Monika Tyszkiewicz

Ełczanin w Tajlandii zaginął 7 grudnia 2019 r. Wraz z przyjaciółmi wyruszył kajakiem na morze z plaży Yanui, wyspie Phuket. Młodzi ludzie z morza chcieli  zobaczyć zachód słońca, tak pięknie mieli zakończyć dzień. Życie napisało własny scenariusz. Niestety dwójka z nich do dziś nie wróciła. 26-letni Mateusz Juszkiewicz z Ełku i 23-letnia Tajka - Werakan Siriprakon, zaginęli bez śladu. Rodzina i bliscy nie ustają w poszukiwaniach.

Jak informuje - siostra zaginionego, na miejscu pracuje elitarna grupa polskich płetwonurków, według ich opinii akcja była od początku źle poprowadzona, gdyby nie to byłaby szansa na uratowanie młodych ludzi, teraz nadzieja jest nikła - przyznają z żalem specjaliści z grupy. Siostra Mateusza przekazuje nowe wieści...

 -  Jestem znowu na Phuket. Tym razem z Grupą Specjalną Płetwonurków RP, najlepszą ekipą w Polsce od poszukiwań ludzi na wodzie (i pod wodą...), ludźmi od badania wypadków morskich, specjalistów takich, że pisać można książki na ich temat. Maciej, Maciej i Paweł od tygodnia ustalają co mogło się wydarzyć 7 grudnia 2019 roku przy plaży Ya Nui u wybrzeży tajskiej wyspy Phuket. Pewni są jednego - kajak jest niezatapialny, kamizelki, choć ciulowe, powinny ich utrzymywać na powierzchni. Tego feralnego dnia kiedy zaginęli wiało dość mocno w stronę otwartego morza. Podobnie wiało tez przez następny tydzień. Pchało ich na otwarte morze!! I to dość szybko. Ostrożnie można powiedzieć, że ktoś mocno spartolił robotę... Bo jak inaczej można powiedzieć kiedy, po pierwsze - ktoś dzwoni do ludzi wypożyczalni kajaków i mówi, że ma problem z powrotem, a ci wysyłają kogoś, kto płynie na pontonie z napędem silnikowym i wraca po 20 minutach mówiąc, ze nikogo nie ma? Po drugie - Mateusz i Werakan ze spokojem czekali na pomoc, która olała sprawę czekając, że oni wrócą sami bo widzą, że ktoś tam płynie? Służby ratunkowe zostały powiadomione dopiero około godziny 22. Było za późno, za ciemno i za niebezpiecznie, żeby ruszyć z konkretną pomocą. Do rana, kiedy rozpoczęto bardziej profesjonalną akcję, okazało się, że -uwaga- szukają w złym kierunku! A tymczasem Mateusz i Werakan dryfowali z wiatrem prawdopodobnie w kierunku Sumatry lub Nikobarów... Za małą mam głowę by ogarnąć to wszytsko o czym mówią, dyskutują i konsultują tutaj chłopaki z Grupy. Są w stałym kontakcie ze specjalistami z polskiej Marynarki Wojennej. Rozmawiają z naszym konsulem w Bangkoku. Działają dyplomatycznie. Więc to nie tak, że nic się dzieje. Grupa Macieja Rokusa miała w planach przeszukanie dna morza sondą AUV. Ale po co? Skoro ich tutaj, przy Phuket nie ma? Jutro podejmą decyzje co dalej. Jutro dowiemy się co udało się załatwić naszemu konsulowi. Możliwe, że mamy już wsparcie Indonezji (Sumatra). Zobaczymy co powie rząd Indii, pod który podlegają Andamany i Nikobary. Jutro kolejny, stresujący dzień. Rodzina Werakan wciąż wierzy w szczęśliwy finał tego tragicznego wydarzenia. Ja też. A wy, proszę, pomódlcie się. A jeśli tego nie robicie to trzymajcie kciuki. Wasze wsparcie, jakiekolwiek, duchowe czy finansowe jest naszym długiem, który nie wiem kiedy Wam spłacimy. Dziękujemy i wierzymy!! 

Jeśli możecie wspomóc akcję finansowo: https://zrzutka.pl/btake7 

83511460 10213623951548077 6479443759313453056 o

84475464 10213623953388123 5792905516359352320 o